Tułałem się.
Przemierzałem miesięcznie tysiące kilometrów w poszukiwaniu…dzisiaj sam już nie wiem czego a jednocześnie wiem.
Jednym z niebezpiecznych pytań na wtedy było „Czy ja przed czymś uciekam czy za czymś gonię”. Odpowiedź, z dzisiejszej perspektywy, była niejednoznaczna. W poszukiwaniu przygód i życia, szukając siebie, od siebie uciekałem.
Coraz dalej, coraz szybciej, coraz częściej. Do wyczerpania, co rusz wymyślając nowe bodźce i stawiając inne cele – na tym szczycie znajdę to, czego szukam. A tam – niespodzianka – na horyzoncie pojawiał się kolejny, wyższy, jeszcze bardziej atrakcyjny.
W poszukiwaniu mistrzów, inspiracji, natchnienia, zadając pytania ludziom i świętym roślinom otrzymywałem wskazówki i odpowiedzi. Byli też ludzie, którzy mówili „To Twój proces, z szacunku do niego nie odpowiem Ci na to pytanie”. To oni udzielali mi najlepszej lekcji kierując mnie wprost do odpowiedzi.
Najdłuższa, najtrudniejsza i najbardziej uwalniająca droga w moim życiu? Trzydzieści centymetrów, dosłownie tyle (30). Do siebie, tam, gdzie są wszystkie odpowiedzi.
W ciszy, kiedy mistrzowie na zadane pytania odpowiadali ciszą albo prostym „Czego jeszcze potrzebujesz?” usłyszałem wszystko. Znalazłem coś, czego tak naprawdę nigdy nie straciłem tylko o tym zapomniałem.
Takie proste – a takie trudne. Każdy kolejny krok był ważny, miał znaczenie i kierował mnie w tę stronę. Do DOMU.
Po drodze pojawiały się wglądy typu „Nie zasługuję na miłość”, spotkałem się z własnymi ucieczkami przed sobą, przed źródłowym zranieniem. Tak bardzo się bałem że na długie lata wybrałem mechanizm – zanim pozwolę Ci się zbliżyć i zobaczyć to Cię odstraszę. Odstraszę Cię bo się boję siebie i Ciebie, bliskości między nami.
Poszukiwanie miłości na zewnątrz, romanse, alkohol, inne używki, życie na krawędzi. To część mojej historii i ona zarówno ma jak i nie ma znaczenia. To było, dzięki temu przetrwałem i doszedłem do miejsca, w którym jestem dzisiaj, teraz.
Kiedy usłyszałem niedawno od kilku osób „Dobrze, że jesteś” nie mogłem, nie chciałem tego przyjąć. Jak to, że ja? Oddech, obecność, uważność i wsparcie towarzyszącej mi osoby sprawiły, że to usłyszałem, poczułem to całym sobą – dobrze, że JESTEM. Taki, teraz. ZAJEBIŚCIE dobrze, że jestem.
Oswajam się z tym poczuciem, dotarłem do domu. Koniec tego etapu podróży. Kiedy zapadła decyzja o zamieszkaniu w nowym miejscu poczułem przerażenie, strach zapukał do każdej komórki w moim ciele. Czułem, podświadomie czułem całym sobą, co to oznacza.
Ten moment, w którym przyjaciółka podając mi rapee zapytała „Czym jest dla Ciebie znak X – skrzyżowane patyki?”. Od razu to zobaczyłem – to ten punkt na mapie, w którym jest skarb. To jest TO miejsce. I poczułem ulgę że to wypowiedziałem.
Koniec tułaczki, koniec podróżowania, koniec zadawania pytań. Na teraz. Na dzisiaj. Coś się kończy, coś się zaczyna. Trudne pożegnania, piękne powitania.
Czas na osadzenie, na posadzenie drzewa, zapuszczenie korzeni. Z miłością i wdzięcznością do tego wszystkiego, co było i do tych, którzy byli. Z miłością i wdzięcznością do tego, co jest i do tych, którzy są.
Ze strachem, z odwagą, z miłością, z lekkością, z radością. Z życiem.
Ahoj Przygodo, witaj ŻYCIE
ten kawałek towarzyszy mi teraz w porcie:
Z tego miejsca zapraszam sam siebie na kawę – jestem ważny i dobrze, że jestem. Tak jak Ty – jesteś ważny i jesteś ważna. I dobrze, że jesteś.Jeżeli czujesz, że chcesz żebym wypił kawę i od Ciebie – przyjmę z wdzięcznością, to też dla mnie nowe.https://buycoffee.to/meskastronaemocji